Stopklatka

Lubię chodzić do kina. Od zawsze!
Nasze prowincjonalne kino było małe, z twardymi drewnianymi krzesłami z opuszczanymi siedzeniami. Na ścianie wisiał ogromny, biały, prześcieradłowy ekran, na którym Pan Mietek wyświetlał celuloidowe filmy wyjmowane ze śmiesznych, blaszanych pojemników, które wyglądały jak miny przeciwczołgowe. Projektor przyjemnie i monotonnie sobie cicho trzeszczał, a my z zapartym tchem przenosiliśmy się w inny świat. Przeżywaliśmy perypetie bohaterów jak swoje własne, odczuwaliśmy ich emocje, utożsamialiśmy się z nimi, wczuwaliśmy się w nich, byliśmy TAM, widzieliśmy ich TAM, wydawało nam się, że znamy ich od dawna, wiemy, co zrobią, jak postąpią. Byliśmy całkowicie, ciałem i duszą po tamtej stronie ekranu.
Czasami celuloidowa taśma zrywała się i tamten świat znikał nagle. Pojawiała się STOP-KLATKA ze zbliżoną i zatrzymaną w kadrze twarzą kowboja, sprawiedliwego gliny, nieustraszonego samotnego wilka walczącego w obronie prawa i ładu społecznego albo twarz czarnego charakteru. Przy STOP KLATCE opadała iluzja, a włączał się umysł.
Mózg wracał do rzeczywistości. Krzesła znowu stawały się twarde, bo stary projektor odmówił posłuszeństwa i przestał wyświetlać zużyte taśmy, obrazy, przenosić nas w te cudowne miejsca, gdzie świat jest prosty i nieskomplikowany i w którym wiadomo z góry, że TEN to jest dobry, TAMTEN zły, a reszta nie ma znaczenia, bo jest tylko tłem.
Przypominam sobie niekiedy tamten czas i przychodzi mi na myśl, że i w życiu bywa tak, że postrzegamy ludzi i świat jak w kinie.
Bywa tak, iż zakładamy, że mamy telepatyczne właściwości umysłu, który czerpie automatycznie wiedzę z jednego źródła, którym jest nasze „cudowne” wnętrze. Nasze przekonania na temat ludzi, życia, świata, czy też prawdopodobne scenariusze wydarzeń bywają dla nas oczywistością, nie budzą naszych wątpliwości, są bezwyjątkowe i nawet nie zastanawiamy się skąd się w nas wzięły, czy nam dobrze służą, czy źle, ani też nie myślimy nad ich treścią
Czasami- bazując na takich przekonaniach- przypisujemy komuś tok swojego własnego rozumowania, interpretacje, wyjaśnienia i uzasadnienia. Nie pytamy. Bo i po co? My wszak WIEMY!
Skąd? No… przecież wiemy to od zawsze. A tu ZONK, bo często o naszej wiedzy decydują kompletnie nieuświadamiane wzorce i automatyzmy silniejsze od naszej refleksji. Na przykład przekonanie, że dokonujemy najlepszych wyborów czy ocen. Patrząc na to realniej, na zbliżeniu, stop- klatce, mamy szansę uświadomić sobie, że owszem, dokonujemy najlepszych wyborów, czy ocen, ale najlepszych nam dostępnych. Czyli takich, które potrafimy dostrzec, których zostaliśmy nauczeni, na miarę naszych nawyków, inteligencji i uczuć. I to jest ok., bo skąd mamy wiedzieć o czymś, co jest dla nas niedostępne na chwilę obecną.
Gdy widzimy fajne rezultaty i nasze oceny czy wybory nam służą i służą dobrze innym to ok. Nie ma co dywagować nad tym, co przyczynia się do naszego dobrostanu.
Niemniej jednak raczej rzadko weryfikujemy w trakcie, czy nasza ocena (a w tle wybory) są dobre dla nas, czy nie. Bo jeśli już raz coś ocenimy, zamyka nas to poznawczo. Jeśli jakieś wydarzenie, sytuację, przedmiot lub osobę przypiszemy do osobistych kategorii wartościujących, wówczas przestajemy się danym obiektem interesować, rozumieć go i poznawać. Zaszufladkowany spocznie na całe lata w biblioteczce naszej pamięci.
Natomiast, gdy uznamy moc naszej „telepatycznej właściwości umysłu”, to zaczyna nam się wydawać, że potrafimy czytać w myślach innych ludzi. A tu raczej zgadujemy, co kto ma w głowie i wyciągamy wnioski z własnych myśli. Sami dopowiadamy sobie coś tam, czego nam brakuje do układanki, wzorca, schematu, które w nas istniały lub tez, które stworzyliśmy sobie na chybcika w swojej głowie i dalejże! Przypisujemy danej osobie cechy, których nie ma, przekonania, których nie posiada, a nawet słowa, których nie wypowiedziała. Czasami nawet zupełnie nieświadomie projektujemy własne nielubiane cechy na drugiego człowieka, bo widzimy je w nim (a w istocie widzimy w swojej własnej głowie), jak na dłoni.
Jeśli nie zrobimy wówczas STOP- KLATKI, uważnie nie posłuchamy drugiej osoby, nie zadamy pytań, nie wysłuchamy odpowiedzi, to szanse na komunikację i dostrzeżenie prawdziwego człowieka – mamy prawie zerowe. Bez tego nie zajdzie (prawdziwa) komunikacja, a wynik będzie czystym przypadkiem.
Myślę, że warto się czasami zatrzymać, zastopować swój własny „projektor”, by przyjrzeć się, co tam jest na naszej STOP-KLATCE.
A już szczególnie warto, gdy nachodzą nas wątpliwości (chociażby ich cień) albo, gdy pojawi się myśl, że to przecież „oczywista oczywistość’’. Można wówczas odsunąć się deczko od ekranu i zajrzeć, kto lub co tak naprawdę jest po jego drugiej stronie, spojrzeć na to, co w istocie, realnie się wokół nas dzieje, zamiast projektować na własny ekran obraz człowieka, lub ocenę sytuacji, które stworzyliśmy sobie w swojej własnej głowie. Bo „oczywiste oczywistości” czasami polegają na sprawdzonych, (ale już zużytych) skryptach i nie zastanawiamy się, czy pasują one do obecnych warunków.
Ja wyodrębniłam sobie moją własną STOP-KLATKĘ w formie kilku tez:
- Po prostu pytaj!!!! (w tym pytaj siebie: “Na ile z wygodnictwa, nieśmiałości i tym podobnych powodów nie zadaję sobie, we właściwym momencie właściwych pytań, tak, aby w miarę możliwości wiedzieć, jak jest naprawdę?)
- Nie wahaj się wysłać sygnału alarmowego do swojej kory mózgowej! Nawet wtedy (a szczególnie wtedy!!!), gdy czujesz, że w dobrze znanych ci sytuacjach dominują ciągle twoje własne reakcje (I pytanie do siebie: „Czy nie są one czasem przestarzałe, nieadekwatne i/lub nie służą ci dobrze?”)
- Włącz krytyczne myślenie. Domagaj się dowodów na poparcie wypowiadanych tez i twierdzeń. Przyglądaj się czy różne głoszone „ideologie”, programy, idee są opisywane na tyle dokładnie, byś mogła oddzielić retorykę od treści.
- Wyobrażaj sobie przyszłe konsekwencje pomysłów (ważnych dla ciebie), które ty, bądź ktoś inny (ważny dla ciebie) ma zacząć realizować. Gdy podejmujesz jakieś ryzykowne przedsięwzięcia zadaj sobie pytanie” „Czy nie pomyliłaś własnych lub obcych założeń z wiedzą na temat rynku, możliwości, rozwoju? Itp.”
5. Odrzucaj proste rozwiązania, jako sposób na szybką naprawę złożonych i skomplikowanych problemów (osobistych, zawodowych, czy społecznych). Jeśliby schemat KISS (Keep It Simple, Stupid, czyli nie komplikuj, głupku, http://pl.wikipedia.org/wiki/KISS_(regu%C5%82a) działał w tych przypadkach zawsze tak, jak to się obiecuje- problemy te już dawno byłyby rozwiązane.
