Cienka, czerwona linia

#problemy#spokój

Mamy z koleżanką Gosią wspólnego kolegę – Darka. To znaczy ja się z nim koleguję, a ona się z nim przyjaźni. Darek to złoty człowiek jest. Ma dobre serce, jest miły, życzliwy, uczynny i bardzo pomocny.  No i właśnie! Tak bardzo pomocny i życzliwy, że okazało się, że w tej jego zalecie tkwi ten przysłowiowy „sęk”, o którym rozprawiał kiedyś Dziewoński z Michnikowskim w Kabarecie Dudek.

Gosia cały ubiegły tydzień chodziła do pracy lekko podziębiona, trochę prychała, kichała oraz pokasływała. W piątek, gdy przyszła rano do biura, zadziwiła się mocno, bo dostała smsa z przychodni, z informacją, że w dniu dzisiejszym, o godzinie 16.30 ma wizytę u lekarza. Przez chwilę pomyślała, że ma zanik pamięci, bo nie przypomina sobie, żeby umawiała wizytę. Tym bardziej, że miała w głowie, iż na 17.30 jest umówiona z mężem, który ma ją odebrać z pracy i pojadą razem do znajomych.  Przez chwilę nawet zwątpiła w swoją poczytalność, bo przyszło jej do głowy, że może zapisała się do lekarza w jakimś stanie „pomroczności jasnej” i nie pamięta tego faktu??

Darek zerkał na nią, obserwując jej zdziwienie z rozbawieniem, aż w końcu oświadczył, że to on ją zapisał! Cały był radosny z dobrego uczynku, jaki sprawił Gosi ze swego dobrego serca, bo przecież pokasływała i skarżyła się, że nie czuje się dobrze.

Gosia aż przysiadła zaskoczona na krześle. Doprawdy docenia Darka i jego dobre chęci, ale to już przesada! Najpierw bardzo delikatnie chciała dać mu do zrozumienia, że „przegiął” w trosce o nią i o jej zdrowie.  Rzuciła mu humorystyczną aluzję w formie żartobliwego pytania: „Czy kiedykolwiek przerabiałeś już lekcję na temat, jak nie zagłaskać kotka na śmierć?”.  Darek nie chwycił aluzji, więc Gosia powiedziała mu prosto z mostu: „Nie rób tak więcej!”. To stwierdzenie Darek odebrał, jako niedocenienie jego dobrej woli i życzliwości. Przecież chciał dobrze.  Gosi opadły ręce. Teraz ujrzała wyraźnie, że Darek nie był gotów na przyjęcie jakiejkolwiek informacji zwrotnej, która burzyłaby mu jego przekonanie, że czyni dobrze i że właśnie zrobił dobry uczynek.

Gdy Gosia opowiedziała mi ten przypadek, to pomyślałam sobie, że cala nasza „mądrość”, również ta dotycząca naszych cnót, powinna być nieustannie weryfikowana. I że przekonanie o niekwestionowanej wartości naszych zalet, może okazać się zgubne wówczas, gdy są one nadużywane.

Czasem to, co wydaje się naszą mocną stroną może przynieść nam lub ludziom wokół nas więcej szkody, niż pożytku i wzbudzić niechęć w najbliższym otoczeniu, niezależnie od tego, czy ta osoba jest naszym przyjacielem, partnerem, dzieckiem, czy szefem.

Mówi się, że powinno się trzymać swoje wady w ryzach, by nie uderzać nimi w innych ludzi. Wychodzi na to, że pilnować powinno się także swoich zalet, by z nimi nie „przegiąć” i by cnoty nie stały się wadami.

Serdecznie zapraszam do kontaktu