Baśń o Piaskowych Ludkach

#problemy#spokój

Dawno, dawno temu, za górami za lasami, w różnych miejscach świata i w różnych krainach, przyszła na świat trójka dzieci. Alexander urodził się w krainie gór i lasów, Oliwia w kraju suchym, górzystym i skwarnym, a Ingrid w zimnej i rześkiej krainie tysiąca jezior i surowych fiordów.

Każde z dzieci wychowywało się w innej rodzinie i w innej rzeczywistości. Każdy z rodziców bardzo kochał i dbał o swoje dziecko i chciał dla niego jak najlepiej.

Jednocześnie każda rodzina miała od dawien dawna swój własny „przekaz”, swoje własne „zaklęcie” przekazywane z pokolenia na pokolenie, swoją regułę wskazującą, jaką postawę przyjąć wobec ludzi i życia.

Oliwia była dla rodziców skarbem. Ich księżniczką. Przyszła na świat z „misją”. Matka i ojciec pokładali w niej nadzieję, że to wszystko, czego im nie udało się zdobyć osiągnie ona. Chodziła na balet, na tenisa, szachy, na lekcje angielskiego, jazdę konną. Często jej powtarzali, że jest najmądrzejsza, najładniejsza i najgrzeczniejsza. Oliwia czuła się wyjątkowa, lepsza od innych dzieci. Już jako przedszkolak miała gotowe scenariusze, co i od kogo, i kiedy powinna dostać, co jej się „należało”. Tylko czasami w nocy śniło jej się, że nie poradzi sobie z potworami, które trzeba było pokonać, by zostać prawdziwą księżniczką.

Alexander. Dziecko jak żywa rtęć. Wszędzie go było pełno. Miał głowę pełną planów. Wymyślał coraz to inne zabawy i psikusy. Często zdarzało się, że coś niechcący zepsuł albo zniszczył, lub wybrudził się niemiłosiernie.

Rodzice łapali się różnych sposobów, by stał się grzecznym i dobrze wychowanym chłopcem. Wymagali posłuszeństwa. Czasem karali za psoty. Czasem mówili, że jest uparty i krnąbrny. Nie zawsze to skutkowało, więc stawiali mu za wzór inne dzieci z rodziny porównując go do „grzeczniejszych” kuzynów. Alexander szczerze znienawidził za to swoje „wzorcowe” kuzynostwo i przy każdej okazji starał się prowokować ich, by zachowali się niegrzecznie, tak, by na ich idealnym obrazie pojawiła się chociaż jedna rysa. On sam wszak miał ich tak wiele, to, dlaczego oni mieli być lepsi?

W snach był żabą, koło której przechodziła obojętnie przepiękna królewna i patrząc na niego z pogardą, zupełnie nie miała zamiaru go całować, by zdjąć z niego zaklęcie i zamienić w królewicza.

Ingrid uważała, że ciągle coś robiła źle, „nie tak”, że nie jest ani wystarczająco dobra, ani ładna, ani inteligentna na tyle, by rodzice mogli ją za to kochać. Często słyszała: „Nie rób tak, tylko tak”, „Zostaw to, bo zrobisz sobie krzywdę”, „Nie biegaj, bo się przewrócisz”.

Nierzadko słyszała, jak Mama i Tata mówili do siebie, że nikomu nie można ufać. Zawsze napominali Ingrid, że powinna być ostrożna. Ingrid miała głębokie przeświadczenie, że świat jest mrocznym miejscem, pełnym niebezpieczeństw. W snach była raz marnym pyłkiem, na który nikt nie zwraca uwagi a innym razem była Kopciuszkiem, który wybierał mak z popiołu… tylko, że sen, w odróżnieniu od baśni, zawsze kończył się w tym miejscu.

Ale jak to w bajkach bywa, w każdym z dziecięcych snów zjawiła się Dobra Wróżka i sprawiła, że dzieci przeniosły się w swoich snach w przestrzeni i spotkały się w piaskownicy, w pewnym kraju nad Wisłą. Pomimo, że były z różnych krain i kultur, wróżkowe czarowanie sprawiło, że mówiły w tym samym języku.

Oliwia wkroczyła do piaskownicy energicznie i przebojowo. Pewnie i odważnie dzierżyła swoją „wypasioną”, naj-łopatkę i wiaderko.

Jej witalność spodobała się Alexandrowi. „Ona jest podobna do mnie, więc zabawa będzie super ”- pomyślał. Podszedł do niej i zaproponował, że mogliby razem stawiać babki.

Oliwia zadarła bródkę do góry i odpowiedziała: „Moja mamusia powiedziała, że nie powinnam się z tobą bawić, bo jesteś brudny”.

Faktycznie- pomyślał Alexander – to moja wina, że utytłałem się piaskiem. I odsunął się na bok.

Oliwia szybko skalkulowała w myślach, czego mogłaby chcieć, co by się jej „opłacało” i łaskawie rzekła:

„Ostatecznie możemy się pobawić, ale pod warunkiem, że ty będziesz dokopywał się do wilgotnego piasku i nakładał go do wiaderka, a ja będę stawiała babki. Nie mogę się pobrudzić!!!”.

Przydzielona przez Oliwię rola wcale nie spodobała się Aleksandrowi. Też wolałby stawiać babki i patrzeć, czy wychodzą równo. Ta Oliwia, w swej nieskazitelnie czystej sukience, z szarfą różową jak malinowa landrynka, przypominała mu teraz jego idealną kuzynkę, którą rodzice stawiali za wzór. I poczuł, że wcale jej nie polubi.

Ingrid stała najpierw ostrożnie z boku. Potem nieśmiało zrobiła krok w kierunku dzieci i cichutkim i drżącym głosikiem zapytała, czy ona też mogłaby pobawić się z nimi.

Oliwia odpowiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu: „Nie, ty nie możesz bawić się z nami! Jesteś głupia”.

Ingrid poczuła się winna, że zapytała. Oliwia miała rację – była głupia. Wyrzucała sobie swoją głupotę. Jak mogła myśleć, że oni, tacy wspaniali, zechcą się z nią bawić?

Odeszła zrezygnowana i przykucnęła cichutko w rogu piaskownicy zazdrośnie zerkając w kierunku Oliwii i Aleksandra. Czuła jak rośnie i wzbiera w niej złość na samą siebie.

Nagle do piaskownicy wkroczył dziarskim krokiem jakiś mały dzieciak. Uśmiechnął się radośnie do Oliwii, Alexandra i Ingrid i powiedział: „Chciałbym poznać waszą bajkę. Interesuje mnie, jaka jest wasza bajka”.

Ingrid skurczyła się w swoim kąciku myśląc, że może stanie się przez to mniejsza, przezroczysta i niezauważona. Ten chłopak jest jakiś dziwny. Nie na darmo rodzice mówili, że świat jest niebezpieczny.

Oliwia i Alexander zbliżyli się instynktownie do siebie. Każde z nich krzyknęło z osobna, acz z ich okrzyku wyszedł jeden zgodny chór: „Z tobą się nie bawię, bo ty jesteś inny!!!”.

Fakt! Dzieciak wyglądał jakby był zupełnie nie z tego świata. Był cały zieloniutki, jak Ufoludek.

Ufoludek zupełnie nie rozumiał, dlaczego dzieci nie chcą go wpuścić do ich bajek, ale rad nie rad odwrócił się i pomaszerował z powrotem do swojej baśni, w której jak za dotknięciem różdżki pojawiła się wróżka i wręczyła mu zielone okulary. Zobaczył przez nie to, co niewidzialne. Dostrzegł „zaklęcie”, które kierowało dziećmi spotkanymi w piaskownicy.

Ujrzał, że Oliwia była zaklęta w przekonaniu, że ona jest w porządku, ale świat nie. Zobaczył, że Alexander był zaczarowany w przekonaniu, że on nie jest w porządku, w odróżnieniu od świata, który w porządku jest. Natomiast „zaklęciem” Ingrid było przekonanie, że zarówno i świat, i ona – w porządku nie są.

Każdy człowiek jest tworem miliona chwil, tysięcy stanów umysłu, setek przygód i – zazwyczaj- dwojga rodziców. Bardzo prawdopodobnym jest, że „zaklęcia”, które dzieci z piaskownicy otrzymały od swoich rodziców, będą im towarzyszyć do końca życia i na ich bazie będą podejmowali one swoje dorosłe, życiowe decyzje. Czasami zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego, jak zaklęci, robią coś tak, a nie inaczej albo, po co i czy to, co robią im służy albo, dlaczego coś ciągle „idzie” nie tak?

Jeśli chcesz przyjrzeć się sobie, z jakiej „bajki” jesteś, czy Twoje przekonania Cię wspierają, czy hamują- zapraszam na sesje coachingowe:-).

 

Serdecznie zapraszam do kontaktu