Oswoić zmianę

#problemy#spokój

„Panta rhei”, powiedział kiedyś Heraklit z Efezu, czyli na chłopskie rozumowanie przekładając- „życie jest ciągłą zmianą”.

 Zawsze interesowała mnie istota zmiany i jej różne aspekty.

 Dwa z nich chyba najbardziej: sytuacja, gdy to ja podejmuję decyzję o zmianie lub kiedy sytuacja jej wymaga, czy w pewien sposób „wymusza”.

 Doszłam do wniosku, że w pierwszym przypadku proces zmiany rozpoczyna się jakoś sam toczyć, gdy nieco mgliście zaczynam sobie zdawać sprawę, że straty z bycia w tym miejscu, na tym etapie, gdzie obecnie jestem (czy to w aspekcie zawodowym czy osobistym) – zaczynają przewyższać zyski. Czyli, gdy zdaję sobie sprawę, że bilans plusów i minusów daje mi wynik ujemny.

 I tu jestem w stanie spoko opanować odczuwaną obawę przed zmianą. Mam wpływ na to, co się wydarzy, mam motywację, jestem w stanie nad zmianą zapanować, bo ona wypływa z moich potrzeb. To ja ustawiam sobie cel, czas, etapy. A jak coś nie wyjdzie – sama na sobie odczuwam konsekwencje.

 W tym drugim przypadku, gdy sytuacja „wymusza” zmianę, nie jest już tak różowo. W tego rodzaju zmianie działa bardzo wiele sił, niezależnych ode mnie.

 A jeszcze do tego, gdy jestem całkowicie odpowiedzialna za przeprowadzenie zmiany, za ludzi, którzy w niej uczestniczą i za najróżniejsze konsekwencje reputacyjne, czy finansowe, gdyby cos poszło nie tak… to dopiero jest jazda!!!!  Wtedy dopiero mam „cykora”!!!!

Miałam takiego „cykora”, wielkiego jak Mount Everest, parę lat temu, kiedy postawiono przede mną trudne zadanie przeprowadzenia dużej i skomplikowanej zmiany w Pewnej Szacownej Firmie.

Pamiętam do dzisiaj wymianę zdań na ten temat z guru zmiany- nieco kontrowersyjnym w swoim spojrzeniu na nią – Robertem Kroolem.

Prowadziliśmy rozmowy w kuluarach przy okazji jego wykładu, czy też promocji jego książki – już nie pomnę, co to było za wydarzenie, gdy go spotkałam.

-Boisz się? –zapytał, gdy zagadnęłam go o radę. To naturalne. W istocie jednak nie boisz się zmiany, a NIEWIEDZY, co może cię w jej wyniku spotkać.

-Co z tym strachem uczynić, jak go opanować?- zapytałam.

-Wiesz, ja brałem już udział w wielu zmianach, transformacjach firm i zauważyłem, że 

ludzie reagują na duże zmiany, jak żaba, jeż albo bocian.

????

Żaba – to bohater cierpiący, rozpłaszcza się, przyczaja, by nikt go nie rozdeptał.

Jeż – stosuje strategię na przeczekanie, okopuje się i wystawia kolce, aby nikt go nie ruszył.

Bocian – patrzy daleko i szeroko, z góry, widzi i dostrzega rzeczy w szerokiej perspektywie, patrzy zarówno historycznie, jak również spogląda w przyszłość. Bądź bocianem.

– Ale jak? O co chodzi z tym bocianem?– zapytałam.

– Po prostu zanalizuj fakty, sytuację i stwórz plan działania- odpowiedział.

– Już to uczyniłam i dalej się boję, ryzyko jest ogromne, reakcji ludzkich nie potrafię przewidzieć- powiedziałam.

-Bo sama analiza faktów i plan nie wystarczy, byś przestała się bać – musisz stworzyć jeszcze najczarniejszy scenariusz.

-No nie!!!- a samospełniająca się przepowiednia? Nie chcę myśleć w czarnych barwach i zakładać najgorszego!!! – prawie wykrzyknęłam.

Robert Kroll odpowiedział mi na to:

– Najczarniejszy scenariusz nie jest po to, by się dołować, torpedować zmianę, a po to, by zaprzyjaźnić się ze strachem, bo tej emocji nie da się wyeliminować. Trzeba ją oswoić. Taki scenariusz ma na celu odpowiedzieć ci na pytania: czy to, konkretne zdarzenie może cię zniszczyć, jakie możesz ponieść straty, co się może wydarzyć. Gdy już go stworzysz, sama zobaczysz, że bardzo naturalnie, odruchowo i intuicyjnie zaczniesz szukać sposobów, rozwiązań ograniczających i eliminujących potencjalne straty, ryzyko w nim zdiagnozowane.

To sprawi, że poczujesz się bezpieczniej. Będziesz przygotowana na to, że gdyby taki scenariusz się ziścił, wystąpi sytuacja kryzysowa – nie spanikujesz, a będziesz wiedziała, co zrobić, jak postąpić, jakie działania podjąć, kto ci może w tym pomóc.

I wiecie, w zmianie, którą przeprowadzałam, wydarzył się właśnie najczarniejszy z najczarniejszych scenariuszy. Z powodów zupełnie niezależnych ode mnie, chociaż na początku wszystko wskazywało na to, ze zmiana przejdzie gładko.

Gdyby nie najczarniejszy scenariusz i środki zaradcze w nim przewidziane- wróciłabym na tarczy, a nie z tarczą.  Do dzisiaj jestem pewna, ze całkiem spory udział tym sukcesie miał Pan Robert Krool i jego metoda najczarniejszego scenariusza.

Metodę tę stosuję do dzisiaj nie tylko w życiu zawodowym, ale także w życiu osobistym. Najczarniejszy scenariusz bardzo rzadko się wypełnia, ale co najważniejsze – ja już nie boję się zmian!

Jeśli potrzebujesz wsparcia lub towarzystwa w zmianie – zapraszam do kontaktu!

 

Serdecznie zapraszam do kontaktu