Aktualności

Problem, czy szansa?
‘Coś’ nie daje Ci spać po nocach. Masz wrażenie, że zbierasz się od lat, by zająć się w końcu tym ‘czymś’, co Cię trapi. To ‘coś’ powoduje frustracje, ale nie wiesz, jak to zdefiniować i jak się do tego zabrać. Masz w głowie gonitwę myśli i odczucie chaosu. Jest w Tobie niepokój i niepewność.
Wiesz jedno – masz już dosyć życia w dyskomforcie!
Czytaj dalej- proponuję Ci rozwiązanie:-)

Wszystko sprowadza się do ludzi
- Zaufanie jest najważniejsze
- Szczerze i otwarcie dawaj informację zwrotną
- Przyznawaj się do błędów i słabości
- Okazuj szacunek i troskę
- Pomóż ludziom wykorzystywać ich mocne strony
Szczegóły w zakładce: OFERTA

Co to jest coaching?
To metoda pracy, rodzaj treningu rozwoju osobistego oparty na metodach, modelach i usystematyzowanych ćwiczeniach przyspieszających proces osiągania celów.
Jest procesem, w którym Ty, jako Klient uświadamiasz sobie swoje potrzeby, zasoby oraz strategie działania i cel, który chcesz osiągnąć.
Jest to praktyczne podejście, dzięki któremu szukasz własnych rozwiązań i, poprzez swoje decyzje, osobiste doświadczenia, talenty, trening umiejętności zmieniasz swoją postawę, nawyki, czy też wzorce, według których działałeś dotychczas i dokonujesz zaprojektowanych przez siebie zmian.

Co to jest mentoring?
Jest to wspieranie drugiej osoby w dziedzinie, w której mentor jest doświadczony. Są to indywidualne spotkania ze mną w roli mentora, który daje Ci dostęp do mojej wiedzy i kompetencji zawodowych, oraz towarzyszy Ci w Twoim własnym procesie rozwoju. Jestem też trenerem biznesu, więc gdy tego wymaga sytuacja – nauczę Cię niezbędnych umiejętności. Udzielę tez wskazówek i przedstawię możliwe rozwiązania.
Możesz prosić o rady, rekomendacje, omawiać problemy, generować własne pomysły, a ja podzielę się z Tobą moją ekspercką wiedzą. Poprzez rozmowę o Twoich aspiracjach i planach wzmocnię Twoją motywację i wiarę we własne możliwości. Ponieważ przeszłam już drogę, na którą właśnie Ty wchodzisz, lub jesteś, mogę Cię uchronić przed potencjalnymi pułapkami, na które możesz natrafić.

Szef spotyka na korytarzu jedną ze swoich podwładnych, Panią Zofię Spychalską.
„Dzień dobry Szefie. Skoro już się widzimy, to chciałabym przedstawić panu pewien problem”- zwraca się do niego Zofia.
„Dobrze- mówi Szef- usiądźmy i porozmawiajmy”. W trakcie rozmowy dostrzega w problemie Zofii dwie powtarzające się cechy wszystkich tematów, z którymi przychodzą do niego pracownicy – on sam wie wystarczająco dużo na temat problemu i jednocześnie zbyt mało, by natychmiast zająć stanowisko. Co więc robi?
Mówi: „ Zofio, cieszę się, że z tym do mnie przyszłaś, ale spieszę się teraz, bo muszę się przygotować do spotkania. Pomyślę nad tym, jak będę miał wolną chwilę i wrócę z tym do ciebie”
Zastanówmy się przez chwilę nad sytuacją przyjmując założenie, że problem, to inaczej mówiąc „małpa”. Na czyich plecach siedziała “małpa” przed rozmową na korytarzu?

Poranna kawa w korporacyjnej kuchni. Przy stoliku Renata i Kasia. Renata siedzi z nosem na kwintę, odpowiada półsłówkami i ma zasępioną minę.
„Renata, co cię dręczy” – pyta w końcu Kasia postanawiając nie udawać dyskretnie, że nic się nie dzieje.
Renata ciężko wzdycha i mówi: „Są w życiu takie chwile…
Wczoraj mój mąż zapomniał o 12 rocznicy ślubu i złożył mi życzenia dopiero, jak mu zrobiłam o to awanturę wieczorem, gdy już prawie zasypiał”.
„Pewnie spodziewałaś się od rana uhonorowania 12 lat wspólnego życia bukietem 12 róż?”- spytała Kasia.
„Tak. Jak co roku. Oczywiście, kajał się, przeprosił i bił się w piersi, jak mu to mogło umknąć, ale zastanawiałam się wczoraj, czy on mnie jeszcze w ogóle kocha…” – chlipnęła Renata.

“Nie jest trudno pokonać w walce byka. Nawet 800 kilogramowego. Istnieje jednak pewien warunek – nie można się go bać.”
Masutatsu Oyama (karateka, twórca Kyokushin Karate)
Nie bez kozery zaczęłam tekst cytatem, ale o tym pod koniec artykułu.
Świat jest ani dobry, ani zły po prostu jest. Są i będą na nim ludzie, którzy szanują uczucia i emocje innych, są i będą też i tacy, którzy mówią, że szanują innych i… krzywdzą ich.
Nie jest moim celem rozwodzenie się nad jakością ludzi, bo tak jak świat jest ni dobry, ni zły, tak samo jest z ludźmi – nie do nas należy ocena moralna ich postaw i postępowania.
Chciałabym się skupić bardziej na emocjach, które pojawiają się w odpowiedzi na daną sytuację, czy zachowanie drugiego człowieka.
Co to w ogóle są te emocje, skąd się biorą?
Są naszym przyjacielem, czy wrogiem? Złem, czy dobrem?
Tłumić je, czy uzewnętrzniać?

Spaceruję z Basią po lesie. Jest pochmurno, ale ciepło. Niedawno spadł deszcz i jest jeszcze na tyle sucho, że igły trzeszczą nam pod stopami, ale i na tyle mokro, że pachnie żywicą i grzybami. Gdzieniegdzie widać, ze poszycie zryły dziki. W dali słychać gruchanie dzikich gołębi.
Ścieżka, ścieżynka, a za nią następna. Jedna polana, druga. Jest pięknie!!! Sielanka!
Idziemy, śmiejemy się, milczymy, gadamy… o rzeczach mniej ważnych, albo też i zahaczając o te ważniejsze.
Basia opowiada mi o wczorajszym wieczorze, który spędziła nieoczekiwanie w gronie znajomych jej znajomych. „Był tam i muzyk, i piosenkarka, i aktorka, i tancerka… i wiesz, jaka refleksja mnie naszła po tym spotkaniu? Że ja nie mam żadnych talentów!!!”
Zerknęłam na zegarek… „Boże Basiu!!! Łazimy tak już dwie godziny a miała być to chwila. Już tam się o nas niepokoją, a my nie mamy ze sobą komórek, bo chciałyśmy się oderwać od rzeczywistości i teraz nie mamy jak dać znaku życia!”.
Wracamy. Więcej milczymy, niż mówimy. Basia nieśmiało wypowiada na głos to, co obie wiemy i było niewypowiedziane – „Chyba tędy nie szłyśmy!”

W poniedziałek na koniec dnia, Scarlett dostała maila zawierającego informację z Najwyższej i Najważniejszej Zagranicznej Centrali Firmy, że ma przygotować raport. Dostała też szczegółowe wytyczne do jego sporządzenia:, jakie dane ma zawierać, w jakim przekroju, jak powinny być zagregowane etc.
Deadline – przyszły poniedziałek!!!
Raport był skomplikowany, bo między innymi miał zawierać także kompilację danych ze źródeł, do których Scarlett nie ma i nie może mieć bezpośredniego dostępu ze względu na proceduralne i prawne ograniczenia firmowe. W związku z tym, wiedziała, że musi poprosić o te dane odpowiednich ludzi z odpowiednich jednostek firmy.
Ale był koniec dnia, była zmęczona i nie chciało jej się tego robić. „Pomyślę o tym jutro” – powiedziała sobie, jak jej imienniczka, Scarlett O’Hara z „Przeminęło z wiatrem”.

Ostatnio, w grupie znajomych opowiadaliśmy sobie najróżniejsze historie. No i jakoś tak weszliśmy na temat wiary w przesądy i przekonania.
Jedna z Pań powiedziała, że gdy 13 dnia pewnego miesiąca jechała do znajomych na Mazury, drogę przeciął jej czarny kot, przebiegając tuż przed maską samochodu.
Od tego momentu zaczęła się „czarna seria”. Najpierw wystrzeliła opona w samochodzie, później spaliła się żarówka w przednim lewym reflektorze, potem zabrakło benzyny, aż wreszcie utknęła w korku i na dodatek w chłodnicy zagotowała się woda.
Perypetie motoryzacyjne zabrały jej tyle czasu, że wróciła wściekła do domu, rezygnując z dalszej podróży. Humor miała zepsuty przez całą resztę dnia i wieczór.

John Gottman, amerykański psycholog wyróżnił cztery modele porozumiewania się, które przynoszą niekorzystne skutki relacjom międzyludzkim.
Modele te nazwał Czterema Jeźdźcami Apokalipsy. To największe błędy, które możemy popełnić w komunikacji z innymi.
Pierwszy to krytycyzm.
Gdy jesteśmy w silnych emocjach, czujemy złość, frustrację, smutek, czy rozpacz nie potrafimy mówić, wprost, że je odczuwamy, unikamy mówienia o nich. Zamiast tego uciekamy się do krytyki. Przejawy krytycyzmu, to zwroty typu: „to przez ciebie”, „bo ty zawsze/nigdy”, „dlaczego tego nie zrobiłeś/zrobiłeś”, „powinieneś był/powinnaś była”, „ty jesteś”.
Jak unikać krytycyzmu?
Chociaż automatycznie chcielibyśmy wyrzucić z siebie, co POWINNA zrobić druga strona, to skupiamy się na sobie. Mówimy o tym, co MY czujemy, o swoich emocjach, potrzebach, oczekiwaniach. Przy czym akceptujemy, iż może się tak zdarzyć, że druga strona nie zechce spełnić naszych oczekiwań i nie winimy jej za to.

Ala i Ola to dwie przyjaciółki od „elementarza”, czyli od podstawówki. Lubią razem spędzać czas, pomimo, że nie lubią razem robić zakupów. Dawno już zauważyły, że ich sposób podejmowania decyzji jest diametralnie różny i powoduje nieporozumienia.
Wiosna. Czas na nowe pantofelki. Ala i Ola wybierają się na zakupy. Jak zwykle osobno, ale umawiają się na wieczorne oglądanie trofeów u Oli. Ola zachęca -Będziemy same. Mąż idzie na trening, a córka na nocowanki do koleżanki. Pogadamy sobie.
Ala zaczyna zakupy z werwą. Odwiedza jedną galerię handlową. Potem drugą, kilka sklepów z obuwiem, butiki. Po jakiejś godzinie znajduje pantofle, które jej się podobają. Są miękkie, wygodne, dobrze wykonane, z delikatnej skórki. A i kolor jej odpowiada. Już jest gotowa wyjąć portmonetkę i zapłacić, gdy przypomina jej się, że niedaleko za rogiem jest jeszcze jeden sklep, który słynie z niskich cen.
Odkłada buty w takie miejsce by nie rzucały się innym w oczy. Myśli: -W razie czego wrócę po nie- i idzie sprawdzić drugi sklep. Musi być pewna, że decyzja jest najlepszą z możliwych. Jedynym sposobem, by się tego dowiedziała jest sprawdzenie innych alternatyw.

Mamy z koleżanką Gosią wspólnego kolegę – Darka. To znaczy ja się z nim koleguję, a ona się z nim przyjaźni. Darek to złoty człowiek jest. Ma dobre serce, jest miły, życzliwy, uczynny i bardzo pomocny. No i właśnie! Tak bardzo pomocny i życzliwy, że okazało się, że w tej jego zalecie tkwi ten przysłowiowy „sęk”, o którym rozprawiał kiedyś Dziewoński z Michnikowskim w Kabarecie Dudek.
Gosia cały ubiegły tydzień chodziła do pracy lekko podziębiona, trochę prychała, kichała oraz pokasływała. W piątek, gdy przyszła rano do biura, zadziwiła się mocno, bo dostała smsa z przychodni, z informacją, że w dniu dzisiejszym, o godzinie 16.30 ma wizytę u lekarza. Przez chwilę pomyślała, że ma zanik pamięci, bo nie przypomina sobie, żeby umawiała wizytę.

Dawno, dawno temu, za górami za lasami, w różnych miejscach świata i w różnych krainach, przyszła na świat trójka dzieci. Alexander urodził się w krainie gór i lasów, Oliwia w kraju suchym, górzystym i skwarnym, a Ingrid w zimnej i rześkiej krainie tysiąca jezior i surowych fiordów.
Każde z dzieci wychowywało się w innej rodzinie i w innej rzeczywistości. Każdy z rodziców bardzo kochał i dbał o swoje dziecko i chciał dla niego jak najlepiej.
Jednocześnie każda rodzina miała od dawien dawna swój własny „przekaz”, swoje własne „zaklęcie” przekazywane z pokolenia na pokolenie, swoją regułę wskazującą, jaką postawę przyjąć wobec ludzi i życia.

Myślisz, że masz tylko dwoje uszu? Psycholog Friedemann Schulz von Thun twierdzi coś odmiennego.
Von Thun uważa on, że każda wypowiedź jest swego rodzaju akordem, czterodźwiękiem. Do pełnego słyszenia takiego akordu (rozmowy) potrzeba aż czworga „uszu”.
W swoim modelu zbadał, co dzieje się na płaszczyźnie relacji, ale także uwzględnił odbiorcę komunikatu. W ten sposób subtelnie zróżnicował elementy towarzyszące informacji rzeczowej.
Gdy poznasz ten model uświadomisz sobie, jak różnie ludzie mogą odebrać Twoje słowa. Zakłada on, że każda wypowiedź odbywa się na kilku poziomach, których istota przedmiotu nie jest taka sama dla rozmówców.
Poziomu rzeczowego– jakie są fakty, jaka informacja jest przekazywana
Poziomu ujawniania siebie– co nadawca mówi o sobie? Co czuje?

„Panta rhei”, powiedział kiedyś Heraklit z Efezu, czyli na chłopskie rozumowanie przekładając- „życie jest ciągłą zmianą”.
Zawsze interesowała mnie istota zmiany i jej różne aspekty.
Dwa z nich chyba najbardziej: sytuacja, gdy to ja podejmuję decyzję o zmianie lub kiedy sytuacja jej wymaga, czy w pewien sposób „wymusza”.
Doszłam do wniosku, że w pierwszym przypadku proces zmiany rozpoczyna się jakoś sam toczyć, gdy nieco mgliście zaczynam sobie zdawać sprawę, że straty z bycia w tym miejscu, na tym etapie, gdzie obecnie jestem (czy to w aspekcie zawodowym czy osobistym) – zaczynają przewyższać zyski. Czyli, gdy zdaję sobie sprawę, że bilans plusów i minusów daje mi wynik ujemny.
I tu jestem w stanie spoko opanować odczuwaną obawę przed zmianą. Mam wpływ na to, co się wydarzy, mam motywację, jestem w stanie nad zmianą zapanować, bo ona wypływa z moich potrzeb. To ja ustawiam sobie cel, czas, etapy. A jak coś nie wyjdzie – sama na sobie odczuwam konsekwencje.

Budzę się nad ranem i nie mogę zasnąć. „Śpij!”, mówię do siebie. „Przecież to noc przed ważnym dla ciebie dniem, gdy staniesz przed publicznością ze swoją prezentacją”.
Nie ma mowy o spaniu! W głowie kłębi się moc przerażających myśli, które po zwerbalizowaniu przybierają formę dręczących wątpliwości: „A co jeśli?”.
A co jeśli zapomnę, co mam powiedzieć? A co jeśli zacznie mi drżeć głos? A co jeśli nie wyduszę z siebie słowa? Boję się. Staram się myśleć o czymś przyjemnym.
Ale o czym? Co może być przyjemnego w świecie, gdzie za kilka godzin wystąpisz na forum, a ono będzie cię oceniać.
Spoglądam na budzik- jest 7.00. Szykuję się. Z determinacją zakładam płaszcz i wsiadam do samochodu. Po drodze mam mnóstwo czasu, żeby się dalej zadręczać.
Wchodzę do sali konferencyjnej starając się sprawić wrażenie energicznej i pewnej siebie. Kątem oka widzę jak pomieszczenie zapełnia się ludźmi. Niektórzy przyglądają mi się, ale większość jest zajęta swoimi telefonami. W jaki sposób mam przyciągnąć ich uwagę?

Lubię chodzić do kina. Od zawsze!
Nasze prowincjonalne kino było małe, z twardymi drewnianymi krzesłami z opuszczanymi siedzeniami. Na ścianie wisiał ogromny, biały, prześcieradłowy ekran, na którym Pan Mietek wyświetlał celuloidowe filmy wyjmowane ze śmiesznych, blaszanych pojemników, które wyglądały jak miny przeciwczołgowe. Projektor przyjemnie i monotonnie sobie cicho trzeszczał, a my z zapartym tchem przenosiliśmy się w inny świat. Przeżywaliśmy perypetie bohaterów jak swoje własne, odczuwaliśmy ich emocje, utożsamialiśmy się z nimi, wczuwaliśmy się w nich, byliśmy TAM, widzieliśmy ich TAM, wydawało nam się, że znamy ich od dawna, wiemy, co zrobią, jak postąpią. Byliśmy całkowicie, ciałem i duszą po tamtej stronie ekranu.
Czasami celuloidowa taśma zrywała się i tamten świat znikał nagle. Pojawiała się STOP-KLATKA ze zbliżoną i zatrzymaną w kadrze twarzą kowboja, sprawiedliwego gliny, nieustraszonego samotnego wilka walczącego w obronie prawa i ładu społecznego albo twarz czarnego charakteru. Przy STOP KLATCE opadała iluzja, a włączał się umysł.
Mózg wracał do rzeczywistości.